czwartek, 21 lutego 2013

Tradycyjny biznes

Wczoraj wróciłam z wypadu do Krakowa. Ktoś zapytał czy był udany...hmm Napewno był bardzo pouczający. Żyjąc w stylu Wellness skusiłam się na hotel z basenem. Na miejscu okazało się jednak, że zarezerwowany pokój nie jest dostępny, ponieważ został zdewastowany przez poprzednich gości. W zamian otrzymaliśmy dwa mniejsze pokoje co ucieszyło mojego 17 letniego syna. Pan w recepcji uznał, ze to dla nas nawet lepiej. Pokoje miały być dla niepalących. Natomiast w nocy okazało się że śmierdzi papierosami tak, że zupełnie nie mogłam spać. Chciałam wyjść na nocny spacer po mieście, niestety pierwszy raz nie zabrałam swojej suszarki. Pan w recepcji zapewnił, że wypożyczy więc się nie martwiłam. Wieczorem włączyłam suszarkę, ale wydobył się z niej dziwny zapach, więc odsunęłam ją od włosów...na moje szczęście bo w tym momencie "zionęła ogniem" i zgasła. Więc z mokrą głową w śmierdzącym pokoju posiedziałam do rana. Zastanawiałam się czy tak sie traktuje klientów w tradycyjnym biznesie? Od jakiegoś czasu współpracuję z firmą MLM i dbam o swoich klientów i współpracowników. Tego samego oczekuję od tradycyjnych biznesów. Rano zeszłam do Pana i usłyszałam, że to nie jego wina, że goście się nie stosują do zaleceń. Pan chyba zupełnie zapomniał, że ja jestem klientem płacę za usługę i w tym momencie wywoływanie mojej empatii wobec jego nieprofesjonalnego prowadzenia biznesu jest nie na miejscu. Hotel oczywiście zmieniłam.Pan był nieco zdziwiony, że więcej tam nie przyjadę, ale  wykazał troszkę empatii i zrozumienia dla klienta, zezwalając na anulowanie rezerwacji 2 doby i udzielając rabatu wysokości 44 zł za pierwszą noc. Nawet jeśli kiedyś zdecyduję się na prowadzenie tradycyjnego biznesu to sądzę, że uda się go poprowadzić lepiej. Oszczędzając Wam narzekania ominęłam kilka drobiazgów jak atrapa grzejnika w łazience w końcu niektórzy lekarze zalecają mi krioterapię ;).
A obiecałam jeszcze opowiadanie o zdrowym jedzeniu w restauracji. W niedziele wieczorem  wybraliśmy sie na obiad. Zimno było już więc weszliśmy do restauracji, w której byli ludzie. przemiła kelnerka, śliczny wystrój wnętrz, dania zachęcające w karcie. Na talerzu okazały się...jak z cytatu z pewnego filmu "Można to zjeść, ale straszne paskudztwo" Stare mięso, sporo glutaminianu sodu i soli. Moja średnio wypieczona wołowinka...była spalona miejscami na węgielek...chyba byłam bardzo głodna, że to zjadłam. W drodze powrotnej weszliśmy do sklepu po colę. Jeśli nie wiecie cola rewelacyjnie pomaga przy  grypie jelitowej i zatruciach pokarmowych. Jedyną osobą której nie bolał brzuch po tej obiadokolacji był mój starszy syn. Ciekawe czy dlatego że zamówił pierogi z mięsem niesmaczne, ale jednak z mrożonki więc nie zepsute. Czy też dlatego, że jako miłośnik  zakazanej na co dzień coli (w ramach zdrowego odżywiania) wypił jej najwięcej. Kelnerka zapytała na koniec czy smakowało...pokiwałam głową przecząco. W sumie powinnam jej zapytać czy chce żebym była szczera czy miła. W sumie byłam zbyt miła powinnam tego nie zjeść i za to nie płacić. Na szczęście wtopy i błędy są po to żeby się na nich uczyć. Nasttępnego dnia przeniosłam się z dziećmi do cudownego czyściutkiego hostelu, w którym uprzedzano mnie żebym nie spodziewała się luksusów. Natomiast luksus był. Ślicznie, czysto, miła obsługa. Genialnie wyposażona ogólnodostępna kuchnia w której była kuchenka więc moje dzieci mogły dostać swoje ulubione kakao, jajka, jajecznice, czy parówki. Na wyposażeniu kuchni poza kuchenką był toster i kuchenka mikrofalowa, czajnik elektryczny. Na stole stała kawa herbata i cukier dla gości. Cena w tym drugim hostelu była niższa za dobę, a mój młodszy syn był zachwycony piłkarzykami w sali zabaw na 2 piętrze. Widać można także w tradycyjnym biznesie zadbać o klienta. Zastanawia mnie tylko dlaczego obsługa tak skromnie opowiada o standarcie. Myślę, że są zbyt skromni, albo nie umieją się reklamować. Czyli w tradycyjnym biznesie ważna jest profesjonalna usługa czy dobry produkt, ale także adekwatna, dobra reklama. W biznesie MLM polecamy firmę, w tradycyjnym biznesie też się zdarza. Pierwszy hotel poleciła mi koleżanka, drugi ja polecam znajomym i z pewnością tam wrócę. Więc jak wiadomo z poleceniami różnie bywa i wszystko najlepiej sprawdzić samemu.
To jeszcze opowiem Wam o pysznym jedzeniu. Kilka lat temu byłam w Krakowie z koleżanką, która zaprowadziła mnie do baru mlecznego w którym jadają studenci. Znalazłam ten bar w dniu wyjazdu. Poszliśmy na obiad pyszny, świeży, zdrowy i domowy. Skromna nazwa bar mleczny, ceratowe obrusy lub drewniane stoły bez obrusów, kolejka po zamówienie...i jedzenie jak u mamy u babci albo u mnie...dobre domowe własnoręcznie robione i zdrowe....genialne. Znowu zbyt mało marketingu do rewelacyjnej usługi i produktu. Wystarczyłyby obrusy na stołach, małe malowanie i zmiana szyldu na drzwiach...wtedy kolejka byłaby zawsze i byłby to bardzo dochodowy biznes tradycyjny. Polecenia są fajne, jednak wszystko najlepiej sprawdzić na tzw "własnej skórze".  Był to najbardziej pouczający wyjazd, a miałam się relaksować i pokazywać moim dzieciom Kraków, a ja się znowu duuużo uczyłam :)
Życzę Wam wyciągania dobrych wniosków z każdego dnia. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz